Forum www.projektorlean.fora.pl Strona Główna www.projektorlean.fora.pl
Nationbook stanu Luizjana
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Opowiadanie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.projektorlean.fora.pl Strona Główna -> Baton Rouge
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Izik
Administrator



Dołączył: 16 Paź 2007
Posty: 77
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 0:18, 11 Lis 2007    Temat postu: Opowiadanie

Tego dnia płynęliśmy w górę Miss Pi. 30 mil zarośniętych pól po obu stronach rzeki, wraków łodzi, barek, karoserii zepchniętych do rzeki samochodów. Dwie opuszczone wioski z ruinami domów ludzi za słabych by przetrwać w nowym świecie. I to słońce. Grzało tego dnia tak mocno, że smog był intensywniejszy niż zwykle. Już podczas podróży straciliśmy jednego człowieka przez wadliwy filtr w masce. Zapowiadał się parszywy dzień…
Zbliżaliśmy się do Baton Rouge. Rozsypujące się budynki wykrzykiwały bezgłośnie tragedię ludzi którzy tu mieszkali. Stary most, jedyny w tej okolicy łączący oba brzegi Missippi, wyglądał jak rdzawy kolos ze stali i betonu który runął do wody. Opuszczone domy straszące pustką ziejącą z framug okien i drzwi, poprzewracane lampy z których dawno zeszła już farba, zardzewiałe karoserie samochodów, wszechobecne szkło i strzępy gazet walające się po ulicy szydziły z naszego dawnego społeczeństwa. Klucząc między wrakami, nie zauważylibyśmy naszego parowca gdyby nie to, że wyglądał jak ich groteskowa wersja. Zupełnie jakby ktoś, z grubsza, nadał kupie śmieci kształt łodzi. Desant poszedł nam bardzo sprawnie, tak jak to ćwiczyliśmy dziesiątki razy. Sprawdziliśmy łódź- nie było ładunku. Chłopacy szybko przeszukali ciała, nikt nie dał rady, cud się nie zdarzył. Bandyci ograbili zwłoki nawet z butów. Po przegrupowaniu poszliśmy popękanymi ulicami w szare miasto.

Mijaliśmy witryny sklepów, w których stały nagie, zniszczone manekiny. Wyblakłe plakaty informowały o premierze nowego filmu. W kolumnie, szliśmy szybkim tempem pomiędzy samochodami aż doszliśmy do skrzyżowania. Na środku stał, niegdyś żółty, autobus szkolny który zderzył się z jakimś sportowym model Chryslera. Tak reszta pojazdów i te były pozbawione tego, co mogło być użyteczne- od reflektorów po siedzenia. Nie zastanawiałem się nawet czy w tym autobusie były dzieciaki. Sygnalizacje świetlną ktoś już dawno zdjął, pewnie na gamble.
I cisza. Temu wszystkiemu towarzyszyła kłująca w uszy cisza. Taka, że miałeś ochotę krzyczeć byleby tylko to zagłuszyć. Wkrótce tą gehennę przerwał trzask radiostacji.
Drugi oddział zgłosił zgrupowanie wroga przy starym szpitalu na wschodzie. Mali ze sobą dwie ciężarówki…

Wiedzieli o nas zanim zdążyliśmy się zbliżyć. Od razu otworzyli ogień. Wywiązała się regularna strzelanina. Po chwili zostaliśmy otoczeni, strzały padały z okien budynków. Nie pozostało nic innego jak odwrót. Wydałem rozkazy. Chłopacy już nie zrobili tego tak dobrze jak desant. Mieliśmy kilku rannych.
Zabarykadowaliśmy się w budynku starej szkoły podstawowej. Sanitariusz opatrzył rannych. Otoczeni siedzieliśmy tak kilkanaście godzin. Morale spadło. Agresorzy dawali o sobie znać. Nie atakowali, ale nie pozwalali żebyśmy o nich zapomnieli. Chodziłem po pomieszczeniach, które robiły kiedyś za klasy. Moje ślady odciskały się w pyle opadającym ze zmurszałych ścian a wyblakła pomarańczowa farba nie nastrajała już pozytywnie. Zabawna, narysowana na drzwiach, kreskówkowa postać zapraszała do klasy plastycznej. W środku, z pomiędzy przewróconych szafek, wyciągnąłem zakurzony plastikowy pojemnik pełen prac dzieciaków. Rysunki domów, rodzin, ulubionego zwierzaka. Wszystko to, czym normalne dziecko interesowało się przed ABC. Jedna z prac była podpisana: Robert Donovan, lat 10.
Narysowałem to 2 miesiące przed atakiem.
Żołnierze po kolejnych kilku godzinach zaczęli odliczać każdy nabój w magazynku. Robiło się naprawdę źle.
Postanowiłem opowiedzieć im o tym miejscu, o ludziach którzy tutaj żyli.

BATON ROUGE
Z tego, co pamiętam i co ojciec mi opowiadał Baton Rouge było wyjątkowym miejscem. Miasto z zabudową typową raczej dla małych miasteczek tak charakterystycznych dla metropolii US wieżowców mięliśmy bardzo mało. Nie myślcie sobie jednak, że była to jakaś prowincja. Baton Rouge był jednym z największych portów na Missippi. Oprócz tego BR miało najlepszą elektroniczną sieć w promieniu kilkuset mil. Więcej, było w czołówce najnowocześniejszych miast ameryki północnej. W świecie, gdzie człowiek bezdomny posiadał własny telefon komórkowy, to było coś. Mówiło się, że w mieście jest więcej kamer i bankomatów niż samych mieszkańców.
I to nas zgubiło.

Wojsko było kilka lat po gruntownej przebudowie zaczętej jeszcze na początku XXI wieku. Future Combat System już nie był czymś egzotycznym. Na wojnę za ocean wysyłano tylko kilka tysięcy żołnierzy i tony sprzętu elektronicznego, w tym swoje rewolucyjne boty. Straty wśród żołnierzy zostały zminimalizowane a boty przerosły oczekiwania. To za granicą. W kraju przestępczość w stosunku do ostatnich lat znacznie wzrosła, więc policja zazdrościła tych automatów. Niestety, w czasach gdzie komputery były praktycznie wszędzie, gdzie nie trzeba było wychodzić z domu bo lodówka robiła za ciebie zakupy a tradycyjne dwuwymiarowe ekrany były zastępowane holografy, rząd nie miał budżetu na ten projekt dla policji.

Tak było do chwili gdy w Nowy Orlean uderzył drugi po Katrinie, gigantyczny, huragan. Ale tym razem rząd nie zawiódł. Ewakuowano większość mieszkańców, w większości do Baton Rouge.
Już wcześniej BR nie odbiegał niczym od innych miast Luizjany w skali popełnionych przestępstw. Duża liczba morderstw i napadów była typowa dla tego stanu. A teraz wyobraźcie sobie co się działo gdy miasto zalała fala uchodźców.
Chaos to mało powiedziane…Gwardia Narodowa szybciej prosiła o posiłki niż Carmen o nowego klienta. Sytuacja była beznadziejna. Gwardia, dla ustabilizowania sytuacji, założyła tutaj swoją bazę, znacznie większą niż ta w NO. Policja wykorzystała sytuację żeby wywrzeć presję na rząd w sprawie botów. Rząd US uległ gdy zginął kolejny, 12 policjant. Błyskawicznie podjęto decyzję o zmodyfikowaniu części wojskowych automatów. Modyfikacje polegały głównie na uzbrojeniu je w tazery. W kilka tygodni później pierwsze patrole wyjeżdżały już z elektronicznymi łowcami. Część bandytów odpuściła już na sam ich widok. Liczba przestępstw spadła, jednak areszty wciąż były przepełnione.
Po okresie zamieszek skończyłem z nerwicą. Mój ojciec był żołnierzem gwardii narodowej.
Razem z matką całe wieczory spędzaliśmy przy telefonie czekając na najgorsze.
Przyszedł wrzesień 2020. Najpierw były problemy z internetem. W BBC mówili, że to atak terrorystyczny. Pamiętam, jak bardzo utrudniło to życie. Przepływ informacji został mocno ograniczony, nie było dostępu do kont bankowych a dużo ludzi nie mogło pracować. Wiesz, wtedy praca polegała na kontrolowaniu wszystkiego przez Internet. Okazało się jak bardzo sieć reguluje nasze życie. Gdy w TV poinformowali o pierwszych atakach biologicznych i chemicznych ludzie, o dziwo, zjednoczyli się. W mieście atmosfera wojny została zastąpiona przez patriotyzm. Społeczeństwo chciało pokazać, że terroryści mogą nas w dupe pocałować. Byli tacy odważni do czasu. Po tym jak ekrany telewizorów zaczęły śnieżyć ludzie nie wytrzymali psychicznie. Zostało tylko radio. Audycje na bieżąco informowały o sytuacji w kraju. Najgorsze było to, że wiedzieli kto za tym stoi. W tydzień po pierwszych atakach ojciec zabrał nas do bazy Gwardii. Jadąc przez miasto w wozie pancernym widziałem, że wojna na nowo się rozpoczęła. Morderstwa, gwałty, rozboje… Sąsiad dla sąsiada był najgorszym wrogiem.
Tego, co wydarzyło się następnego dnia nie zapomnę nigdy. Wszystkie policyjne boty oszalały. Otwierały ogień do każdego człowieka w zasięgu strzału. Miasto ogarnęła fala paniki, ludzie uciekali z domów z tym, co zdołali zapakować zanim roboty wjeżdżały na ich osiedle.

Jedyną formą kontaktu z rządem był Internet wojskowy. Ale politycy nie mógł przysłać posiłków. Cały kraj opanował chaos a armia dostała najbardziej ze wszystkich. Otrzymaliśmy jedyną możliwą pomoc…
Pamiętam tylko bombowce lecące nad miastem. Ten niski dźwięk odrzutowych silników…ziemia się trzęsła. I świst bomb… Zrzucili na miasto ładunki EMP. Wyłączyli wszystko…Począwszy od botów po samochody, sprzęt ratunkowy i szpitalny…Impuls miał nam nie zagrozić. Jednak nikt wcześniej nie zrzucił takich ładunków na miasto. Poparzeni ludzie…To tylko mały procent skutków ubocznych. Gwardia starała się to wszystko opanować, ale morale żołnierzy było złamane.
Gwardziści zamknęli się w swojej bazie. W przeciwieństwie do reszty miasta ich sprzęt był zabezpieczony przed EMP. Przychodzili tutaj ranni, głodni, chorzy…Nie mogli wszystkich przyjąć. Ludzie napierali. Ktoś nie wytrzymał i strzelił. Gwardziści odpowiedzieli ogniem. Zabili kilkadziesiąt osób.
W kilka dni później widziałem tylko szybko poruszające się świetlne punkty na nocnym niebie.
Ojciec mówił, że to my, US, pierwsi użyliśmy broni atomowej. Tylko, na kogo?

Siedzieliśmy tak zamknięci jak szczury w klatce. Miasto się wyludniało. Ludzie umierali z głody, gdy my mieliśmy jedzenia pod dostatkiem. Ojciec mówił, że nie mogliśmy im pomóc. Gangi próbowały szturmować bazę ale nie były w stanie jej zdobyć. Więc czekały…

Uratował nas Willy. Wujek Willy. Opisał to, co się działo w Nowym Orleanie i zaproponował ugodę. Z perspektywy czasu wiem, że to było jedyne wyjście.

A tamci goście? To nie są na pewno Broken Dreams. Wiem, bo miałem już z nimi kontakt. Banda lunatyków.
Nie wiem czy to efekt jakieś broni Molocha czy przedawkowania narkotyków, ale jedno jest pewne: są chorzy na umyśle. Wmawiają w siebie, że świat wcale nie umarł, że wszystko jest tak jak kiedyś. Udają życie sprzed wojny. Rozumiesz? Jakiś gość dzisiaj będzie sprzedawcą butów, drugi przyjdzie do niego i będzie zachowywał się tak jak klient przed wojną. Poprzymierza, porozmawia, spyta się jak mija dzień. Byłem świadkiem sceny jak jeden z nich w mundurze policjanta stał na środku skrzyżowania, z gwizdkiem w ustach i sterowałem ruchem, którego tam nie było. Najlepsze jest to, że oni codziennie wieczorem spotykają się w starym Indenpendence Park i, popijając samogony, ustalają dla siebie scenariusz na nadchodzący dzień. A wiesz skąd biorą scenariusze? Z książek. Wędrują po mieście i szukają książek. Czytają i wymyślają kto będzie robotnikiem, kto lekarzem, kto pacjentem a kto ofiarą wypadku. Nie wiem co oni biorą ani kto to tworzy. Mogę się jedynie domyślać, że ma to coś wspólnego z voodoo i naszym miastem. Bo kto przy zdrowych zmysłach byłby w stanie odgrywać taką groteskę?

Więc chłopaki, to miasto duchów ktoś nawiedził. Ktoś nowy kto miał jaja ukraść towar Wujka Williego. Nasz towar. Przyszykujcie się, pora na kontratak.

RAMKA- HAK NA PRZYGODĘ

Ej, ej! Stary słyszałeś?! Wujo łazi jak Wiki na speedzie. Ktoś podpierdolił mu towar w Baton Rouge. Czaisz? Że niby te pajace Broken Dreams mieliby napaść na nasz transport? I zabić ochronę? No ja też w to nie wierzę. Zresztą to miały być jakieś części do maszyn. Nie, to na bank nie oni. A chcesz jeszcze? Wiesz, kto pojechał za tym towarem? Donovan. Pieprzony Donovan we własnej osobie. To musiało być coś grubszego. Tym bardziej, że nie wracają od 2 dni. Czaisz?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
pulp




Dołączył: 17 Paź 2007
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:15, 16 Lis 2007    Temat postu:

Nie mam zastrzeżeń do tego tekstu ALE wciąz nie wyjaśniłeś z czego żyją i dlaczego jeszcze żyją broken dreams

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.projektorlean.fora.pl Strona Główna -> Baton Rouge Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin